Hejo, hejo, witajcie! ^^
Przed Wami kolejne Gingerowe Pamiętniki. Ostatnia cisza na blogu była spowodowana tym, że mój Mąż miał urlop i po prostu nie miałam za bardzo czasu żeby siedzieć przy komputerze. Dziś mamy poniedziałek, pora wrócić do rzeczywistości ;) Ale, ale.. W ramach wspomnień zabiorę Was ze sobą na wycieczkę do zoo w Parku Śląskim ^^ (zapraszam z jakąś kawą albo kanapkami, bo wpis będzie długi :D)
Z tym miejscem wiążę masę wspomnień. Odwiedzam je praktycznie co roku, od czasów dzieciństwa. Moi rodzice bardzo często wspominają, że zawsze w moje urodziny życzyłam sobie wycieczkę do zoo. Urodziny mam na początku marca, więc sami rozumiecie, że pogoda zwykle nie sprzyjała wycieczkom, ale mnie to zupełnie nie przeszkadzało ^^
Do zoo wybraliśmy się 1-go lipca. Pogoda nam bardzo dopisała, na szczęście nie było upału, przez co większość zwierząt była bardzo aktywna. Z racji tego, że był to środek tygodnia, nie było też zbyt dużo ludzi, mogliśmy na spokojnie wszystko zobaczyć :)
Na początku przywitaliśmy się ze zwierzętami, które odwiedzamy przy okazji każdej wizyty w Parku Śląskim, dlatego że ich wybieg jest też dostępny od strony głównej parkowej alejki.
Następnie odwiedziliśmy sowy, emu oraz bociany ^^
Przyznacie, że piękny uśmiech, prawda? :D
Kolejnym etapem wycieczki było egzotarium. Przyznam, że widok tak gigantycznych węży zawsze robi na mnie wrażenie.
A to przystojne stworzonko bardzo chętnie i dostojnie pozowało do zdjęć ^^ Moim zdaniem ma piękne łuski (?) no i te oczy... ;)
Pierwszy raz widziałam pawia z tak bliska. Wiem, że w innych częściach Polski można je spotkać w parkach, ale osobiście jeszcze nie miałam takiej okazji, aż do środy. Był piękny, majestatyczny. Dumnie prezentował swe śliczne piórka, od czasu do czasu dając znać o sile swojego pawiego krzyku ^^
Nie wiem dlaczego, ale uwielbiam małpy :) Zawsze siedzę przy nich dość długo, obserwując ich zachowanie. Są niezwykle mądre, wykonują wiele interakcji między sobą i rzeczywiście widać w nich ogromne podobieństwo do człowieka.
Tutaj akurat trafiliśmy na porę obiadu :)
A tutaj na fazę kontemplacji ^^
Tutaj z kolei na moment czyszczenia nóżki ^^
A te małe małpki mnie po prostu rozczuliły. Ta u góry obserwowała wszystkich śmiesznie przekrzywiając główkę i robiąc rozbrajające miny. Ta niżej przypomina mi Wiedźmina, przez super-czaderski fryz :D Mega jest! :D
Tutaj widzicie jednego przestawiciela surykatek, którego zajęciem było kopanie w piasku ^^ Drugi z kolei ucinał sobie popołudniową drzemkę.
Po drodze mijaliśmy również pantery, nosorożce i inne dzikie stworzenia, które niezbyt chętnie pozowały do zdjęć ;) Byliśmy również w akwarium.
Uwielbiam Kotlinę Dinozaurów. Pamiętam ją jeszcze z dzieciństwa, kiedy dinozaury nie były jeszcze pomalowane. Mam nawet zdjęcia z tamtego czasu, kiedy bardzo chętnie siedziałam na nich, ale niestety nie mam jak umieścić ich tutaj, na blogu. Bardzo lubię spędzać tam czas, głównie z sentymentu :)
Po dinozaurach przyszedł czas na moich kolejnych ulubieńców, czyli na misie! Aktorzy są z nich nieziemscy, żebrają o jedzonko cały czas (możecie zobaczyć na filmie). Szkoda, że niektórzy ludzie rzucają im paluszki, chipsy i resztki kanapek. O wiele bardziej wolę, jak ktoś podaje im jabłka. Generalnie nie popieram dokarmiania zwierząt w zoo, ale niedźwiadki są tak urocze, że większość ludzi coś im podrzuca (ja nie ;)).
Żyrafy! Mają piękne umaszczenie, poruszają się bardzo dostojnie patrolując swój nowy wybieg. Bardzo miło spędziłam z nimi czas.
Słonik również był uroczy. Posypywał się piaskiem, a na zdjęciu tak ładnie się uśmiecha :)
Na koniec odwiedziliśmy inne, mniejsze zwierzątka. Nie chciało nam się wychodzić z tego miejsca, ale spacerowanie wśród zwierząt zajęło nam kilka godzin i już byliśmy troszkę zmęczeni.
Oczywiście wpadliśmy też na jedzonko, bo jakby inaczej. Mniej więcej w połowie naszej wycieczki odwiedziliśmy nasz ulubiony bar w zoo. Mój Mąż zamówił sobie cheeseburgera, a ja tradycyjną zapiekankę, której nie jadłam sto lat, serio. Kiedyś je uwielbiałam, później o nich zapomniałam i dopiero teraz zrobiłam sobie taki "powrót do przeszłości". Muszę przyznać, ze była pyszna ;) Na sam koniec wycieczki, już po wyjściu z zoo skusiliśmy się jeszcze na świderki :)
A na sam koniec wrzucę Wam swoje dwa zdjęcia. Jedno z Kotliny Dinozaurów, a drugie z uroczym misiem.
Mam nadzieję, że miło spędziliście ze mną czas! ;)
Pozdrawiam,
Asia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz